Historia Briana – Nie użalaj się nad sobą i nie pozwól, żeby ludzie się nad tobą litowali
Mówią, że życie zaczyna się po 40. roku życia, cóż, moje życie tak właśnie było, ale niektórzy mogą powiedzieć, że się zatrzymało, ponieważ 3 lata po moich 40. urodzinach zdiagnozowano u mnie RZS. Niektórzy powiedzieliby, że ich życie się skończyło, ale ja byłam zdecydowana nie pozwolić, żeby mnie to przygnębiło. Och, życie miało się zmienić, ale się nie skończyło.
Jak to wszystko się zaczęło?
To było jedno święto państwowe, kiedy byłem z jednym z moich synów, wsiadłem do samochodu i moje kolano spuchło jak balon. Od jakiegoś czasu miałem problemy z kolanem, dziwne ukłucie, ale nic poważnego. Tego dnia wpadło we wściekłość i wybuchło, ból był straszny, więc z pewnymi trudnościami pojechałem do domu i wezwałem lekarza. Przyszedł, obejrzał mnie i dał kilka tabletek, które najwyraźniej pomogły. Potem zacząłem odczuwać mrowienie w małym palcu, które przemieszczało się w górę ramienia, przez ramię i w dół, aż do drugiego palca. Potem bolały mnie kolana i kostki, do tego czasu lekarz zlecił mi badania krwi i powiedział, że mam RZS. Na szczęście dla mnie kilka lat wcześniej zwolniono mnie z pracy w drukarni, pracy zmianowej, długiego stania i pracy za biurkiem, pracując dla lokalnej gazety, projektując reklamy. Na początku wydawało się, że RZS nie jest niczym wielkim, ale powoli zaczynam mieć trudności z prowadzeniem pojazdów, chodzeniem, schylaniem się i staniem przez dłuższy czas. Musiałem pozbyć się samochodu i dojechać do pracy autobusem, co oznaczało pół mili do przystanku autobusowego, potem 45 minut jazdy, a z drugiej strony było 5 minut spacerem do pracy i wspinanie się po czterech piętrach schodów . To sprawiało, że mój dzień trwał od 9:00 do 18:00 do 8:00 do 19:00, więc pod koniec tygodnia byłem zdruzgotany. Doszło do etapu, w którym wchodziłem tylko co drugi dzień; Następnego dnia potrzebowałem odpoczynku i naładowania akumulatorów.
Dział HR w pracy przyjrzał się mojej sprawie, skontaktował się z urzędem pracy i zorganizował dla mnie skorzystanie z rządowego programu „Access to Work”.
Wiąże się to z płaceniem za przejazd autobusem, ale do i z pracy miałbym taksówkę; następnie zwracają mi pieniądze. To przywróciło moje życie na właściwe tory. Dzięki lekom i regularnym wizytom na oddziale RZS życie wróciło do normy, chociaż nie mogłam wykonywać żadnych majsterkowania, więc moi synowie musieli przejąć tę rolę. Wszystko szło bardzo dobrze, potem moje prawe ramię zaczęło pękać i bolało mnie używanie. Bycie praworęcznym stało się problemem, więc zostałem oddelegowany do wymiany. Nigdy wcześniej nie byłem w szpitalu, mam na myśli operację. Patrzyłem na jasną stronę i śmiałem się na myśl o wykrywaczach metali włączających się na lotniskach itp. Operacja przychodziła i kończyła się, aż w końcu miałem 50% wykorzystania moich możliwości ramię i wróciłem do pracy. Pamiętam, jak zadzwoniłem, żeby powiedzieć, że wszystko w porządku, że mogę wrócić do pracy, i pomyślałem: wspaniale jest znowu zobaczyć wszystkich moich kolegów z pracy. Szef powiedział: „Do zobaczenia w poniedziałek, ale mamy złe wieści, wszyscy jesteśmy zwalniani”. Świetnie, pomyślałem, znowu jestem bez pracy i jak mam wrócić do pracy z RZS? Tak więc w wieku 54 lat pobierałem zasiłek z RZS i bionicznym barkiem.
Nie chciałam, żeby mnie to zdołowało, poszłam na kursy i szukałam kolejnej pracy. Zapytano mnie, czy chcę przez 6 tygodni pomagać w lokalnym urzędzie hrabstwa, pracując w drukarni i przy komputerach. Pojechałem więc i dzięki programowi dostępu do pracy spędziłem 6 tygodni, pomagając im w pracach projektowych i drukowaniu, i pracuję tam przez ostatnie trzy lata. Tam zdobyłem paszport i pojechałem na wakacje do Paryża. W zeszłym roku moje biodra uległy takiemu uszkodzeniu, że poruszałem się na wózku inwalidzkim.
Praca stawała się coraz trudniejsza, więc poszłam na pracę na pół etatu i wymieniono mi oba biodra, teraz mogę chodzić bez lasek. Nadal mam RZS, puchną mi ręce i kostki i nie mogę chodzić na duże odległości, ale kupując trójkołowy rower, mogę samodzielnie poruszać się po pubie i innych miejscach. Morał z mojej historii jest taki, że znam ten ból i sposób, w jaki zmienił on moje życie. Są rzeczy, których nie mogę zrobić, ale jeśli się skupisz i nie chcesz się poddać, możesz się przystosować i żyć normalnie. Możesz pokonać wszystko, co jest przed tobą i iść dalej. Nie użalaj się nad sobą i nie pozwól, żeby ludzie współczuli Ci i ciągnęli Cię w dół. Życie jest po to, żeby żyć, więc żyj nim.
Zima 2009 : Brian Pell, członek NRAS