Jazda na rowerze prawie mnie zabiła, ale nadal jest ważną częścią mojego życia

W 2009 roku u Juliana zdiagnozowano RZS. W 2012 roku w wyniku wypadku na rowerze doznał urazu głowy, po którym jego żonie powiedziano, że prawdopodobnie nie przeżyje. Nie zniechęciło go to do uprawiania sportu i obecnie startuje jako parakolarz i zaleca jazdę na rowerze innym osobom chorym na RZS

Tytułem wstępu, nazywam się Julian Earl i wiosną 2009 roku zdiagnozowano u mnie reumatoidalne zapalenie stawów. W 2008 roku uznano, że jest to reaktywne zapalenie stawów po wirusie, ale stan nie poprawił się zgodnie z oczekiwaniami, dlatego zmieniono diagnozę do bycia seronegatywnym RZS. 

Uzyskałem kwalifikacje chirurga weterynaryjnego w 1981 r. i pracowałem w Lancashire przez osiem lat, zanim przeprowadziłem się do Lincolnshire w 1989 r. Pojawienie się obrzęku dłoni i nadgarstków w 2008 r. sprawiło, że moja praca była raczej trudna, ale nie niemożliwa, chociaż dobra kontrola moich palców okazała się niewygodna. Prawie dałem sobie radę z pracą, ale określiłem to jako pracę z dwoma skręconymi nadgarstkami!  

Poza pracą, co ostatecznie było powodem, dla którego piszę ten artykuł, byłem zapalonym rowerzystą już od czasów studenckich. Zacząłem startować rok po ukończeniu uniwersytetu. Można śmiało powiedzieć, że była to obsesja.  

Początkowo moje RZS utrudniało mi jazdę na rowerze, ponieważ miałem poważną anemię i nawet 500 metrów było dużym wyzwaniem. Jednakże w ciągu dwóch do trzech tygodni od rozpoczęcia leczenia anty-TNF w połączeniu z metotreksatem anemia uległa poprawie i znów mogłem jeździć. W rzeczywistości poczułem się lepiej tak szybko, że określiłem adalimumab jako mój „srebrny pocisk”! Wkrótce ponownie zacząłem przygotowywać się do wyścigów i robiłem dobre postępy. Pomimo ciągłego dyskomfortu w dłoniach i nadgarstkach, do wiosny 2012 roku udało mi się ukończyć w całym kraju dziesięć imprez rowerowych, tzw. „sportowych”, na dystansie co najmniej stu mil.  

Dwa tygodnie później podczas wyścigu w pobliżu Alford w Lincolnshire wszystko dosłownie nagle się zatrzymało! Zderzyłem się z dużą grupą osiemdziesięciu jeźdźców i uderzyłem głową w krawężnik przed wejściem na farmę. Jeszcze kilka metrów i wylądowałbym na trawie i błocie! Wysłano mnie w migającym niebieskim świetle na specjalistyczny oddział neurologiczny w Hull Royal Infirmary. Tam moją żonę Annikę, która została wezwana z powodu odejścia z pracy pielęgniarki rejonowej, poinformowano, że prawdopodobnie nie przeżyję!  

Mój wspaniały konsultant neurochirurg, Gerry O'Reilly, usiadł obok łóżka i po zapytaniu, jak się czuję itp.? Następnie zapytał mnie: „Jaki jestem jako osoba? Co chcę robić w przyszłości?” Jedyne, co mogłem powiedzieć, to szczera odpowiedź: „Ja się tak łatwo nie poddaję!” „Chcę tylko wrócić na rower!” Gerry, ku jego wielkiej chwale, odpowiedział: „Przydaje się, jeśli moi pacjenci są uparci. Jeśli chcesz wrócić na rower, to cię tam zabiorę!” Nie powiedział: „Nie bądź głupi; nie możesz teraz nawet samodzielnie wstać!”  

Wypisano mnie na początku 2013 roku, a ponieważ mój zmysł równowagi został poważnie uszkodzony, nie mogłam samodzielnie ustać, więc fizjoterapeuci wkroczyli do akcji. Żartowałem, że to moi instruktorzy tańca! „Stań na prawej nodze przez trzydzieści sekund; teraz lewa noga. Krok w prawo, teraz w lewo, teraz dwa kroki do tyłu, teraz do przodu i tak dalej… Jestem pewien, że rozumiesz? Mimo to nie ustępowałem i kilku przyjaciół z mojego klubu zabrało mnie na przejażdżkę. 8 września 2013 r. ukończyłem bieg sportowy o długości 55 mil wokół Lincoln, a trzy tygodnie później ukończyłem kolejny o długości 100 mil. Moje RA było już pod kontrolą, dzięki Bogu dzięki adalimumabowi. Otrzymałem trofeum klubowe za najwybitniejsze osiągnięcia członka klubu w 2013 roku! Mój neurochirurg-konsultant, Gerry, był równie zadowolony jak ja ze swojego trofeum! Żadne inne trofeum nie będzie dla mnie tak ważne jak to trofeum, pokazujące, co moi klubowi koledzy myśleli o mojej rekonwalescencji i mojej odmowie poddania się.  

Podczas mojej rekonwalescencji Annika wpadła na inspirujący pomysł. Jako weterynarz w latach 90. wygłaszałem wykłady w Lincolnshire czterdzieści, pięćdziesiąt razy, więc Annika zasugerowała zapisanie go, aby spróbować go opublikować. Krótko mówiąc, ja to zrobiłem i ukazało się to nakładem Quiller Publishing w lipcu 2016 roku. Książka nosi tytuł „Krowy na drzewach” i tak się nazywa, ponieważ rzeczywiście kiedyś zostałem wezwany do krowy zawieszonej na drzewie. Ludzie często pytają, jak to się tam znalazło? Moja standardowa odpowiedź jest taka, że ​​w Lancashire, gdzie to się wydarzyło, istnieje specjalna rasa, która buduje gniazda na drzewach. Albo leciał na spadochronie i schodząc w dół, utknął w drzewie. Nie wiem dlaczego nikt mi nie wierzy.  

W międzyczasie, z powodu kontuzji głowy, rywalizuję teraz jako parakolarz i są to zawody tak samo wymagające, jak kiedykolwiek wcześniej. British Cycling zasługuje na ogromne uznanie za wspieranie tej gałęzi sportu. 

Wierzę, że jazda na rowerze jest dobra dla osoby chorej na RZS, ponieważ oprócz wypadków (czego nie polecam) nie obciąża stawów i pomaga kontrolować wagę, a zwłaszcza poprawia samopoczucie. Polecam wszystkim jazdę na rowerze! Mam nadzieję, że ta krótka historia mojego życia z RZS pokazuje, że po zdiagnozowaniu tej potencjalnie wyniszczającej choroby rzeczywiście można się jeszcze cieszyć życiem. Kilka razy komentowałam, że mogę się zestarzeć, ale dopóki będę jeździć, nie będę stara!  

Duża w tym zasługa tak wielu osób: po pierwsze, mojej żonie Annice za jej miłość, opiekę i wsparcie wykraczające poza obowiązki służbowe, Gerry'emu O'Reilly'emu, neurochirurgowi w Hull. Moim przyjaciołom i rodzinie, którzy w ostatnich latach okazali ogromne wsparcie. Oczywiście dziękuję także licznemu personelowi medycznemu, dla którego mam nadzieję, że w ostatnich latach nie byłem zbyt wielkim ciężarem! Obecnie jestem na emeryturze z powodu odniesionych obrażeń, ale nie z powodu choroby reumatoidalnej.  

Moje życie kręci się teraz wokół żony, rodziny i sportu. W czerwcu tego roku zająłem piąte miejsce w krajowych mistrzostwach parakolarstwa, o czym nawet nie marzyłem, leżąc w szpitalu przez kilka miesięcy w latach 2012–2013! Jazda na rowerze wzbogaciła moje życie jak żaden inny sport.  

Niektórych rzeczy nigdy nie przeskoczysz, po prostu musisz przez to przejść. Gorąco polecam jazdę na rowerze każdemu, kto cierpi na reumatoidalne zapalenie stawów, ale sugeruję pominięcie fragmentu wypadku!