Jestem paraolimpijką! Archera Leigha Walmsleya
Leigh urodziła się ze stopami końsko-szpotawymi. W 1980 roku uległa wypadkowi na rowerze, w wyniku którego doznała poważnego złamania kostki. W wieku 30 lat zdiagnozowano u niej RZS. Zainteresowała się łucznictwem w 2006 roku i obecnie jest dumną paraolimpijką.
Leigh ma 43 lata i podwójne obywatelstwo (USA i Wielka Brytania). Urodziła się ze stopami końsko-szpotawymi, które skorygowano za pomocą gryfy Dennisa Browne'a. W 1980 r. uległa wypadkowi na rowerze, w wyniku którego doznała poważnego, wieloodłamowego złamania kostki, co wiązało się z koniecznością operacji zespolenia kości i naprawy uszkodzeń mięśni, więzadeł i ścięgien.
W 1999 roku, w wieku 30 lat, zdiagnozowano u niej RZS ze stanem zapalnym dłoni, nadgarstków, łokci, ramion, szyi, kręgosłupa, bioder, kolan, kostek i stóp. W celu opanowania choroby przyjmuje sulfasalazynę i metotreksat. Łucznictwem zajęła się w 2006 roku, a po serii chorób i kontuzji swój pierwszy pełny sezon rozegrała w 2008 roku.
Oto historia jej paraolimpijskiej podróży…
„Gdyby rok temu zapytano mnie, czy wystartuję w Igrzyskach Paraolimpijskich, odpowiedź brzmiałaby: „Mam nadzieję, ale wątpię”.
Minął rok i teraz jestem paraolimpijczykiem. Nawet myśl o tym zapiera mi dech w piersiach. Moje pierwsze kroki na paraolimpijskiej ścieżce stawiałem już w 2009 roku, ale jeszcze wtedy nie myślałem o igrzyskach.
Chciałem po prostu dostać się do narodowej drużyny parałuczniczej. Brałem udział w TID, sklasyfikowany, ale nic więcej się nie wydarzyło, więc po prostu kontynuowałem łucznictwo. Zgłosiłem się do programu parałucznictwa w Wielkiej Brytanii Sport Talent 2012, przeszedłem kilka prób i przeszedłem do programu, który oznaczał obozy szkoleniowe co dwa tygodnie przez sześć miesięcy. Niestety, choć byłam jedyną kobietą w programie, nie zostałam przyjęta do drużyny, ale kontynuowałam łucznictwo. W czerwcu 2011 roku wziąłem udział w zawodach BWAA IInternational i nie tylko zakwalifikowałem się na trzecim miejscu, ale jako niezależny Brytyjczyk zdobyłem brązowy medal w starciu z międzynarodowymi łucznikami. POTEM zostałem zauważony i zaproszony do reprezentowania Wielkiej Brytanii w Czechach, gdzie zdobyłem herbaciane złoto, a we wrześniu 2011 roku zostałem wprowadzony do składu. Wiele się zmieniło.
Zacząłem używać stołka w lutym 2012 roku, aby pomóc mi zachować równowagę. Zmieniłem strzałki. Zmieniłem technikę. Wydawało się, że to pomogło, ponieważ w obu sesjach selekcyjnych zająłem drugie miejsce i zostałem wybrany do zespołu. Potem przyszedł czas na opadnięcie głowy. Między majem a sierpniem był burzliwy okres – mnóstwo treningów, konkursów, spotkań, premier, wywiadów. Cudowne i przerażające. Żadne zawody, spotkania i porady na świecie nie przygotują Cię do Igrzysk Paraolimpijskich.
Obóz na Uniwersytecie w Bath był dobrym buforem przygotowawczym, ale kiedy autobus wjechał do wioski paraolimpijskiej, wiedziałeś, że to coś wyjątkowego i od początku do końca byliśmy traktowani jak gwiazdy. Prawie wszystko było nakierowane na sportowców i sprawiało, że nasze Igrzyska Paraolimpijskie były niesamowite. Twórcy gier, wolontariusze i personel byli fantastyczni i nie mogli zrobić dla nas wystarczająco dużo. Wioska była taka, jaka powinna być na świecie – wszyscy byli szczęśliwi, pozdrawiali, wszystko było czyste i sprawnie zarządzane. Oprócz subtelności był powód, dla którego tam byłem – łucznictwo.
Biorąc pod uwagę, że były to moje pierwsze duże międzynarodowe zawody, byłem zadowolony ze swojego indywidualnego występu. Jako łucznicy nie strzelamy przed tłumem, więc mieliśmy dwie możliwości – chłonąć to wszystko lub bać się. Zaledwie dwa dni wcześniej uczestniczyłem w ceremonii otwarcia i czułem się jak gwiazdy rocka na wyprzedanym koncercie, a strzelanie na odległość 70 metrów przed rodziną i przyjaciółmi wydawało się relaksujące. Adrenalina we mnie skakała, mimo że na zewnątrz byłem spokojny, ale czerpałem siły z kibicowania mi przez rodzinę i przyjaciół i wygrałem swój pierwszy mecz. To było jak ekscytująca przejażdżka, na którą nie można się doczekać, i na szczęście mogłem pojechać na nią jeszcze raz. Niestety mój kolejny przeciwnik, który zdobył brąz, wyeliminował mnie. Jeśli miałbym z kimś przegrać, to byłaby to ona, ponieważ jest fantastyczną łucznikką i kochaną osobą. Po tym, jak zdobyła medal, długo się uściskaliśmy i popłynęliśmy łzami. Jej trener, który mówi tylko trochę po angielsku, powiedział, że było to zwycięstwo Europy. Sądząc po sile jej uścisku, z pewnością tak właśnie było. Po igrzyskach przeżyliśmy niesamowitą ceremonię zamknięcia oraz jeszcze bardziej emocjonującą i emocjonującą Paradę Sportowców.
Wystąpienie publiczności było niesamowite, wywołało u mnie uśmiech i łzy przez cały dzień. Nigdy nie czułem się bardziej wyjątkowy i podziwiany i z pewnością życzyłem sobie, aby wszyscy, którzy sprawili, że moje Igrzyska były tak wspaniałe, byli razem ze mną. Kiedy już spakowaliśmy sprzęt, załadowaliśmy autobusy i wróciliśmy do domów, nie trwało długo, zanim wróciła normalność, mimo że próbowaliśmy jak najdłużej płynąć na paraolimpijskiej fali.
Niestety dla niektórych z nas fala opadła zaledwie kilka tygodni po zakończeniu igrzysk. Jest to strona sportu, której wiele osób nie widzi, a mimo to jest częścią elitarnego sportu. Chociaż po igrzyskach zawsze następują zmiany, nie spodziewaliśmy się, że szkody będą tak poważne. Nieco ponad połowa naszego składu została zwolniona, wielu z nich to byli i obecni paraolimpijczycy. Dobrą rzeczą w łucznictwie jest to, że wszyscy jesteśmy członkami klubów łuczniczych i nadal możemy rywalizować w tym sporcie. Mamy nadzieję, że będąc konkurencyjnymi, uda nam się spełnić nasze marzenia dotyczące Rio 2016”. Leigh mówi: „Mam świetny zespół reumatologów, który bardzo dobrze się mną opiekuje.
W styczniu zacząłem fotografować ze stołka, co pomogło mi zachować równowagę. Mogę strzelać więcej, jeśli robię mało, ale często, rozgrzewam się i rozciągam. Najważniejsze, że słucham swojego ciała. Nie ma sensu próbować strzelać, kiedy dostaję flary lub odczuwam ból, ponieważ nie będę strzelał najlepiej, jak potrafię, a to nie tylko będzie bolało, ale też mnie dopadnie. To raczej jakość niż ilość. Ponieważ łucznictwo jest grą umysłową, mogę wizualizować lub pracować nad własną psychologią, jeśli nie potrafię strzelać. Posiadanie RZS oznacza także dostosowanie pewnych aspektów mojego łucznictwa, takich jak używanie stołka, noszenie butów ze wsparciem i ortez, stabilizatorów nadgarstków itp., a także techniki, takiej jak pozycja dłoni i kotwica. Łucznictwo paraolimpijskie jest praktycznie takie samo jak łucznictwo olimpijskie, przystosowuje się łucznik, a nie wsparcie.
Zima 2012: Leigh Walmsley