Podobnie jak miliony młodych chłopców, moim marzeniem z dzieciństwa była gra dla Anglii na Wembley

Dave musiał porzucić swoje marzenie po tym, jak został zmuszony do wcześniejszego wycofania się z gry w piłkę nożną, ale po latach wierzy, że diagnoza RZS była dla niego „kopnięciem w tyłek”, którego potrzebował.  

Byłem jednym z tych typowo sportowych szaleńców, którzy uprawiali każdy możliwy sport, a jeśli nie uprawiałem sportu, to go oglądałem 

Opuściłem szkołę w wieku 16 lat, aby spróbować spełnić swoje marzenia jako profesjonalny piłkarz w mieście Leicester. Niestety nie do końca udało mi się to zaliczyć, ale przesunąłem zegar o 13 lat do 2010 roku, a w wieku 29 lat nadal byłem maniakiem sportu i piłki nożnej. Byłem teraz szczęśliwym mężem mojej wspaniałej żony Suzy, ojcem mojej wspaniałej córki Lilii, a Suzy spodziewała się naszego drugiego dziecka na początku lutego. Życie wydawało się, że nie mogło być lepsze, a potem mój świat runął z hukiem. Moje życie w tym momencie nadal kręciło się wokół sportu i fitnessu. Grałem w piłkę nożną w lokalnej drużynie Holwell Sports, w której grałem od czasu opuszczenia Leicester City, a mój typowy tydzień składał się z treningów piłkarskich dwa razy w tygodniu, meczu w sobotę oraz gry w squasha lub wycieczki na siłownię, jeśli mógłby się zmieścić.  

Dave i rodzinaPewnego późnego październikowego poranka obudziłem się z naprawdę obolałym ramieniem, ale nie myślałem o tym, założyłem, że po prostu spałem na nim w niezręczny sposób. Minęło kilka dni, ale nadal nie zniknęło. Potem pewnego ranka obudziłem się i teraz bolało mnie drugie ramię, ale znowu zwaliłem to na fakt, że spałem na tym ramieniu, ponieważ drugie nadal bolało. Powoli zwlekałem się z łóżka, ubierałem się, wyprowadzałem psa na spacer i zanim dotarłem do pracy, wszystko było w porządku.  

Pewnego ranka obudziłem się ze spuchniętą lewą ręką i ledwo mogłem zacisnąć pięść. Próbowałem sobie przypomnieć, co takiego zrobiłem, co było tego przyczyną, ale nic nie przychodziło mi do głowy. W tym czasie Suzy namawiała mnie, żebym poszedł do lekarza, ale zignorowałem to, uznając, że nie ma się czym martwić.  

Nadszedł weekend i w sobotnie popołudnie jak zwykle grałem w piłkę nożną. Moje ramiona były trochę sztywne, ale udało mi się komfortowo przetrwać 90 minut.  

Obudziłem się w niedzielę z obolałymi ramionami, tak jak przez poprzednie pięć dni, ale poza tym wszystko było w porządku, dziwny ból mięśni, ale nic niezwykłego. Po południu poszłam do przyjaciela na jego urodziny, kiedy moje prawe kolano miało wrażenie, że zaraz eksploduje. Poczułam, jak puchnie, gdy stałam, więc utykałam i w agonii wsiadłam do samochodu. Prawie udało mi się dotrzeć do domu, założyć okład z lodu i pokuśtykać do łóżka.  

W poniedziałek rano obudziłem się ponownie ze sztywnymi ramionami, ale z kolanem było wszystko w porządku. Suzy namawiała mnie, abym odwiedził lekarzy i zbadał tę chorobę, ale znowu zrzuciłam to na karb tego, że trochę przybieram na wadze i nadal próbuję robić to samo, co dziesięć lat temu.  

W końcu poszłam do lekarza, który zgodził się z Suzy, że to nie jest normalne u tak młodego, sprawnego mężczyzny jak ja. Zaproponowała leki przeciwzapalne, ale powiedziałem, że nie ma takiej potrzeby, ponieważ po jakiejś godzinie rano wszystko było w porządku, ale ona nalegała, aby wykonać badanie krwi. Po kilku dniach zadzwonił lekarz i powiedział, że stan zapalny jest wyższy niż powinien i czy mogę zrobić jeszcze jedno badanie.  

W tym momencie nic o tym nie myślałem, ale w ciągu tygodnia nie mogłem wstać z łóżka, nie było w moim ciele stawu, który nie byłby spuchnięty. Teraz w ogóle nie mogłam zginać palców i odczuwałam ból, o jakim nie myślałam, że to możliwe. Codziennie chodziłam do lekarza prosząc o silniejsze leki przeciwbólowe, aż pewnej nocy nie mogłam wstać z łóżka, a Suzy, która była już w zaawansowanej ciąży, musiała mnie zwlec z łóżka, żeby zaprowadzić mnie do łazienki. W tym czasie Suzy musiała robić za mnie wszystko – ubierać mnie, otwierać klamki, myć zęby, bo nie mogłam utrzymać szczoteczki do zębów. We wszystkim, co wymagało użycia rąk, potrzebowałem pomocy. Stopy bolały mnie tak bardzo, że chodzenie dalej niż kilka metrów sprawiało mi ból. Moja córeczka Lilia miała już 14 miesięcy i nie mogłam jej nawet odebrać. To było łamiące serce i bardzo przygnębiające, że w ciągu dwóch tygodni przestałem grać w piłkę nożną i stałem się całkowicie niezdolny do samodzielnego radzenia sobie.  

Tego ranka lekarz niechętnie przepisał mi sterydy, mając nadzieję, że najpierw udam się do specjalisty, zanim sterydy złagodzą moje objawy. Dzięki sterydom ból zaczął ustępować i mogłem teraz jasno myśleć, zamiast po prostu próbować sobie radzić i przetrwać dzień. Dotarło do mnie, że to coś poważnego i że nie tylko przesadziłem, i zacząłem myśleć o najgorszym. Co przyniesie mi teraz moje życie? Czy nadal będę mógł bawić się z dziećmi? Czy za kilka lat będę w stanie chodzić, nie mówiąc już o uprawianiu sportu i cieszeniu się wszystkim, co robię?  

Powoli popadałam w lekką depresję. W tym czasie mój lekarz powiedział mi, że sądzi, że to reumatoidalne zapalenie stawów, a konsultant to potwierdził. Zrobił to prawidłowo po tym, jak odstawiłem sterydy i kiedy Suzy lada dzień miała urodzić. Niesamowity ból powrócił, gdy konsultant potrzebował odstawienia sterydów, aby mnie właściwie ocenić. Suzy urodziła naszego syna Flynna 10 lutego 2011 roku. Tego dnia nie mogłam być bardziej dumna i szczęśliwsza. Jedynym problemem było to, że ledwo byłam w stanie utrzymać syna i to był prawdopodobnie najgorszy punkt w mojej podróży. Mój stan umysłu był w tym czasie bardzo zły i poczułem złość – dlaczego ja? Byłam przerażona tym, co przygotowała dla mnie przyszłość. Chociaż dzieci i moja żona dawały mi tyle radości, miałem trudności z radzeniem sobie z emocjami i czasami trafiałem do dość ciemnego miejsca.  

Wszyscy kiedykolwiek chcieli mnie zapytać, jak się mam? Co to było RA? Jak to było leczone? Jak to się wszystko zaczęło i kim będę w przyszłości? Wszystkie pytania, których nienawidziłem i wszystkie pytania, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi. Choć bardzo starałam się myśleć pozytywnie, nie mogłam się oszukiwać, obawiałam się najgorszego. Całkowicie straciłem pewność siebie. Nie stawiałbym się w sytuacjach, w których wychodziłoby na jaw moje osłabienie. Sytuacje takie jak samodzielne wyjście z dziećmi na wypadek, gdybym nie był w stanie czegoś zrobić. Trzymałem się z daleka od piłki nożnej, ponieważ uważałem ją za zbyt trudną do oglądania, co wywołało we mnie frustrację i złość, że już nigdy nie będę mógł grać.  

Otrzymałem kilka listów i e-maili od innych osób chorych po tym, jak w lokalnych gazetach ukazały się doniesienia o mojej chorobie i późniejszym odejściu z piłki nożnej. Wszystkie były bardzo pozytywnymi historiami, w których udało im się opanować chorobę i prowadzić normalne życie. Mogłem tylko myśleć, że to prawdopodobnie nie byłbym ja, nie miałbym tyle szczęścia.  

Otrzymałem także wiele komplementów na temat moich osiągnięć piłkarskich i duże uznanie w lokalnych gazetach. Otrzymałem nagrodę za wybitne osiągnięcia w corocznych nagrodach sportowych lokalnej gazety. Teraz wszystko to było bardzo upokarzające, ale wtedy nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że były to po prostu głosy wyrazów współczucia.  

Pewnego wieczoru moje spojrzenie na RZS i moje życie uległo całkowitej przemianie. Oglądałem telewizję z Suzy i dziećmi, a program z nagrodami wojskowymi dał mi do myślenia. Niektórzy z tych młodych mężczyzn stracili kończyny, inni mnogie i, jak sami mówią, byli szczęśliwcami, ponieważ udało im się wrócić do domu, do swoich bliskich, podczas gdy niektórzy z ich przyjaciół nie mieli tyle szczęścia. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, żeby zobaczyć, jakie miałam szczęście. Czego miałem współczuć? O co musiałem się martwić? Masz tylko jedną szansę na życie, a ja zamierzałem ją wykorzystać jak najlepiej. Nie zrozumcie mnie źle, wiedziałem, że nadal będą wzloty i upadki, ale wiedziałem, że mogę je pokonać.  

Tydzień później wróciłem do pracy jako przedstawiciel handlowy ds. druku komercyjnego. Jeśli mam być szczery, nie okazali mi współczucia dla sytuacji, w której się znalazłem, byli w ciągłym kontakcie ze mną, kiedy byłem poza domem, zadając dociekliwe pytania na temat RZS i tego, co przyniesie mi przyszłość pod względem zdrowotnym. Znów nie miałem odpowiedzi.  

Drugiego dnia po powrocie poproszono mnie o udanie się do sali konferencyjnej na spotkanie z trzema dyrektorami, gdzie powiedziano mi, że firma zdecydowała, że ​​w moim najlepszym interesie leży zajęcie stanowiska wewnętrznego, a nie stres związany z rolą w sprzedaży . Oznaczało to, że będę musiał zgodzić się na obniżkę wynagrodzenia i stracić samochód służbowy. Decyzja była moja, ale została jasno określona, ​​jakie mogą być konsekwencje, jeśli nie przyjmę ich oferty.  

Cofnijmy zegar o tydzień, a moja odpowiedź byłaby inna, ale przyjęłam ofertę, która w ich oczach leżała w moim najlepszym interesie. Nowa praca, znaczna obniżka wynagrodzenia, utrata samochodu służbowego i to w połączeniu z faktem, że mam dwutygodniowego syna, 17-miesięczną córkę i żonę, która teraz jest mamą na pełen etat w domu i utrzymuje się tylko z mojej pensji. w kierunku domu. Zaakceptowałem to, ponieważ już podjąłem decyzję, nadszedł czas, aby wziąć swój los w swoje ręce. Do pewnego stopnia straciłam kontrolę nad swoim zdrowiem, ale było to w bardzo zdolnych rękach mojej konsultantki i pielęgniarki specjalistki, więc przyszedł czas, abym sama zdecydowała o swoim losie.  

Pozostałam na tym stanowisku przez nieco ponad rok, do maja 2012 roku i do tego czasu moje RZS było pod kontrolą. Spędziłem prawie siedem miesięcy na metotreksacie i DMARD, które pomogły, ale tylko trochę, a codzienne zadania nadal sprawiały mi trudności. Nie mogłem ćwiczyć, próbowałem pływać, ale nawet to okazało się zbyt bolesne dla moich nadgarstków. W grudniu 2011 roku zdecydowano, że powinienem teraz zacząć wstrzykiwać sobie Humirę co dwa tygodnie i okazało się to absolutną rewelacją.  

W maju 2012 roku wraz z przyjacielem założyliśmy własną firmę – agencję projektową o nazwie Magnetic Studio Ltd. Było to coś, o czym Matt, mój partner biznesowy i ja rozmawialiśmy od lat, ale nigdy nie podjęliśmy żadnych działań. Tego wieczoru, kiedy oglądałem z rodziną telewizję, moje nastawienie się zmieniło. Chociaż wiedziałem, że życie będzie inne niż to, które planowałem, RZS nauczyło mnie, że nigdy nie wiadomo, co czai się za rogiem. Większość ludzi prawdopodobnie pomyślałaby, że samodzielne prowadzenie biznesu w obecnym klimacie gospodarczym byłoby przerażające, ale dla nas naprawdę wyzwalające było mieć swój los w swoich rękach. Sport nie jest już dla mnie wyzwaniem w moim życiu, ale wyzwaniem jest prowadzenie udanego biznesu i dzięki temu prosperujemy.  

Wiem, że to zabrzmi dość szalenie, ale czuję, że wiele zawdzięczam RA. Bez tego prawdopodobnie nadal pracowałbym w tej samej starej pracy. Wpadłem w pułapkę, w której po prostu szedłem przez życie i nie goniłem za swoimi marzeniami, odkąd wiele lat temu zakończyła się moja zawodowa kariera piłkarska. RZS dało mi kopa w tyłek, którego potrzebowałem. Wiele rzeczy wziąłem za oczywistość i jest to błąd, którego nie popełnię ponownie. W życiu niektóre drzwi się zamykają, ale inne się otwierają, nawet jeśli czasami trzeba je popchnąć. RA mnie powalił, ale nie zamierzałem tak długo pozostać. Otrzepałem się i wróciłem, walcząc silniejszy niż kiedykolwiek. W pewnym sensie RA uczyniło mnie lepszą osobą. Mam plany na przyszłość. To wciąż dopiero początek działalności firmy, ale wszystkie oznaki są zachęcające i mam nadzieję, że gdy już ugruntuje się ona na rynku, podejmę działania związane ze zbieraniem funduszy.  

Trochę czasu zajęło mi odzyskanie pewności siebie i ponowne rozpoczęcie ćwiczeń, ale powoli to przychodzi. Teraz ponownie zajmuję się piłką nożną, ponieważ trenuję drużynę do lat 16 z Leicestershire i Rutland County. Prawdopodobnie jak większość osób chorych na RZS muszę codziennie o siebie dbać, znać swoje ograniczenia i opierać się pokusie biegania, tak jak to zrobiłem dwa lata temu.  

Teraz mogę codziennie grać w golfa i wyprowadzać psa bez bólu, a po tym, jak zostałem dumnym posiadaczem roweru szosowego, znów zaczynam ćwiczyć. Bradley Wiggins to ktoś, kim nie jestem, ale mimo to radość z powrotu do ćwiczeń jest powiewem świeżego powietrza. A co najważniejsze, mogę teraz ganiać dzieciaki po ogrodzie i nie muszę im się tłumaczyć, że tatuś nie może się bawić.  

Wiosna 2013 autorstwa Dave’a Saddingtona