Historia Jenny: Nie żyj w strachu, ale bądź świadomy i nigdy nie wahaj się zwrócić o pomoc, jeśli źle się poczujesz lub masz wątpliwości dotyczące swojego zdrowia
Napisane przez Carly Jones (siostra Jennifer Wellings)
Uwaga: poniższa historia zawiera niepokojące tematy i może być niewygodna w czytaniu dla osób, które niedawno doświadczyły straty. Zalecana jest dyskrecja czytelnika.
Moja siostra zmarła w czwartek 6 lipca 2023 roku i w tym momencie świat stracił naprawdę piękną duszę, która każdego dnia postawiła sobie za cel ulepszanie życia innych ludzi.
Jenny zawsze chciała zostać aktorką, odkąd była małą dziewczynką. Występując w lokalnych pantoflach i odgrywając główne role w każdym szkolnym przedstawieniu, była w swoim żywiole. Po rozpoczęciu kursu aktorskiego na uniwersytecie w Leeds zaczęła cierpieć na problemy ze stawami. Na początku zdarzało się to sporadycznie, potem bardzo szybko, coraz częściej, aż do tego stopnia, że przez kilka dni miała trudności z chodzeniem. To niezwykle utrudniało jej kontynuowanie wymarzonej kariery, ponieważ im dłużej była na nogach, tym często było gorzej. Po pewnym czasie zdiagnozowano u niej reumatoidalne zapalenie stawów, schorzenie, z którym jako rodzina nie mieliśmy dużego doświadczenia. Mój tata cierpiał na artretyzm, więc u mnie było podobnie. Przez lata Jenny chodziła na liczne wizyty w niezliczonych gabinetach lekarskich i szpitalach, ale często, jak w przypadku wielu takich schorzeń, leczą jedynie objawy, a nie pierwotną przyczynę. Czasami stwierdzała, że niektóre pokarmy, takie jak nabiał, powodują u niej zaostrzenia, ale czasami po prostu budziła się rano z bólem, mimo że poprzedniego dnia nie robiła nic innego.
Jenny nadal żyła swoim życiem i urodziła chłopczyka, który ma teraz 11 lat. Życie nie zawsze było dla Jenny łatwe i chociaż mogła nie być w stanie kontynuować kariery, której pragnęła, znalazła szczęście w pomaganiu innym. Zawsze robiła wszystko, co w jej mocy, aby porozmawiać z ludźmi, którzy mogli potrzebować tej przyjaznej twarzy, lub objąć ramionami nieznajomego, który właśnie miał okropne wieści.
Piątek 30 czerwca był dla Jenny dniem jak każdy inny. Wybrała się do miasta, wpadła do kilku lokalnych sklepów, które odwiedzała, a później wieczorem poszła do domu swojego partnera. Kilka godzin po przyjeździe zaczęła źle się czuć i poszła się położyć, ale kiedy wstała, była chora i czuła się gorzej, więc jej partner wezwał pogotowie. W tym momencie powiedziano im, że dotarcie do niej zajmie 2 godziny. Kilka minut później Jenny upadła.
W sobotę 1 lipca nad ranem mama i tata zadzwonili do partnera Jenny i poinformowali, że zemdlała i trzeba ją zabrać do szpitala. Załoga ambulansu dotarła na miejsce po 20 minutach, w tym czasie jej partner musiał przeprowadzić resuscytację krążeniowo-oddechową. Załoga karetki przejęła kontrolę i przeprowadziła resuscytację krążeniowo-oddechową przez kolejne 20 minut, po czym udało się przywrócić jej pracę serca. Zawieźli ją szybko do szpitala, gdzie odkryli, że doznała ciężkiego zawału serca i zatrzymania akcji serca, a jedna z głównych tętnic prowadzących do jej serca została zablokowana. Natychmiast zoperowano i podłączono Jenny do aparatury podtrzymującej życie oraz wprowadzono ją w śpiączkę. Przez prawie tydzień ja, moje pozostałe dwie siostry, mama i tata byliśmy przy jej łóżku, przeżywając emocjonalną kolejkę górską związaną z niepewnością, co przyniesie każdy dzień. W tym momencie tak naprawdę nie wspomniano nam o tym, że cierpiała na reumatoidalne zapalenie stawów, ponieważ mogło to mieć wpływ na to, co się stało. Niedawno zaczęła stosować metotreksat i mieliśmy obawy, czy może to być z tym powiązane, ponieważ spowodowała u niej poważną chorobę.
U Jenny zdiagnozowano wysokie ciśnienie krwi i chociaż brała leki, wydaje się, że ostatni odczyt, jaki miała kilka dni wcześniej podczas wizyty u lekarza, był bardzo wysoki.
Kilka dni później próbowano ją wyrwać ze środków uspokajających, ale nie chciała się obudzić. Po przeprowadzeniu kilku badań przekazano okropną wiadomość, że jej mózg nie funkcjonuje prawidłowo i że należy przerwać podtrzymywanie życia.
Ostatnie kilka dni było bolesne dla całej rodziny, w tym dla jej pięknego chłopczyka, o którym wiedzieliśmy, że gdyby to był jej wybór, dałby jej siłę do walki i dalszego życia. W dniu śmierci Jenny zmarła także część naszej rodziny. Naprawdę była piękna pod każdym względem i swoim uśmiechem rozświetlała pokój. Mając zaledwie 40 lat w październiku poprzedniego roku, wciąż miała o wiele więcej życia do przeżycia i miłości do ofiarowania. Jenny chciała zostać dawcą narządów, ale niestety ze względu na rygorystyczne harmonogramy nie mogła tego zrobić. Wiem jednak, że jeśli historia Jenny może pomóc uratować choć jedną osobę lub rodzinę przed przez to przechodzić, to ona chciałaby to zrobić. Mam nadzieję, że udostępnienie tej informacji pomoże zwiększyć ogólną świadomość na temat RZS i powiązania z problemami kardiologicznymi. Gdyby Jenny lub nawet my jako rodzina znaliśmy czynniki ryzyka, moglibyśmy spróbować zadbać o to, aby takie rzeczy jak odczyty ciśnienia krwi były traktowane poważnie lub byli bardziej świadomi tego, na co należy zwrócić uwagę i nie wahać się zwrócić się o pomoc. Jeśli Ty lub ktoś, kogo znasz, cierpiał na RZS, poświęć trochę czasu na poznanie innych czynników ryzyka i powiadom o tym także swoich najbliższych, aby byli tego świadomi. Nie żyj w strachu, ale bądź świadomy i nigdy nie wahaj się zwrócić o pomoc, jeśli źle się poczujesz lub masz wątpliwości dotyczące swojego zdrowia.
Należy pamiętać, że masz znaczną kontrolę nad ryzykiem sercowo-naczyniowym. Nie możesz zmienić faktu, że masz RZS, ale możesz zmniejszyć inne potencjalne czynniki ryzyka. Przeczytaj nasz blog „Najważniejsze wskazówki dotyczące zdrowia serca” tutaj .
Chcesz podzielić się historią swoich doświadczeń z RA? Skontaktuj się z nami w mediach społecznościowych poprzez Facebook , Twitter , Instagram , a nawet zasubskrybuj nasz kanał YouTube .
Jeśli Ty lub ktoś, kogo znasz, zmaga się z RZS, zadzwoń na naszą infolinię pod numer 0800 298 7650 w godzinach 9:30–16:30 od poniedziałku do piątku lub skontaktuj się z nami, wysyłając e-mail na adres helpline@nras.org.uk .